Tak sobie pomyślałem, że podsumuję poprzedni rok i odnotuję teksty z największą liczbą odsłon, najchętniej czytane na tym blogu w 2019 roku. Z początku uznałem, że to będzie pięć najbardziej poczytnych wpisów, ale kiedy zajrzałem do statystyk, wiedziałem już, że powinienem pokazać 12 tekstów, które cieszyły się tutaj jako taką popularnością, ponieważ one, czyli te 12 tekstów najpełniej odzwierciedlają wachlarz tematów, jakie były podejmowane na tym blogu w ubiegłym roku.
Łącznie w 2019 roku opublikowałem na tym blogu 91 tekstów. Ten wpis zawiera najpopularniejsze teksty, licząc od miejsca 12 do 7 według liczby wyświetleń. Jeszcze w tym tygodniu zamieszczę pierwszą szóstkę najpoczytniejszych wpisów.
Tekst opublikowany 23 stycznia 2019 roku. Jak widać koszmarnie długi tytuł. Pamiętam, że to był cykl tekstów, które zacząłem jeszcze w 2018 roku, zaraz po zwycięstwie Konrada Antkowiaka. Zaczytywałem się wtedy w różnych teoretycznych opracowaniach, dotyczących samorządu, a przede wszystkich związanych z ustawą samorządową. Największy wpływ wywarł na mnie artykuł dra Marka Wojciechowskiego, w którym przekonywał, że największą wiedzę o samorządzie mają urzędnicy, potem burmistrz, potem radni, a na samym końcu – mieszkańcy. Podzielam tę opinię, a jest ona do zweryfikowania na komisjach Rady Miejskiej, bo tylko tam, ktoś, kto z zewnątrz przygląda się samorządowi, może uzyskać najwięcej informacji. Na komisjach można uczyć się samorządu. Teoretycznie oczywiście, ale to zawsze coś niż nic. Tam też teza Wojciechowskiego jest najbardziej widoczna. Stąd jestem zdania, że wszystkie komisje powinny być transmitowane tak samo, jak sesje Rady Miejskiej. Sesje, to kiepskiej rozrywki teatr. Komisje to zupełnie inna waga.
Fragment tekstu:
A co mówi o tej samej sytuacji ustrój wewnętrzny organu stanowiącego? Nic nie mówi, bo organ stanowiący nie dba o swoją podmiotowość (bez względu na to, w jakiej sytuacji postawił Radę Miejską ustawodawca). Oczywiście każda gmina posiada taki dokument, który organizuje ustrój wewnętrzny Rady Miejskiej. Jest nim statut gminy, który zwyczajowo tłumaczy, jak praktycznie Rada Miejska powinna realizować swoje, ograniczone prawem, zadania. Ale niczego tam się nie dowiemy o tym, w jaki sposób organ stanowiący rozpatruje postulat radnego. Nie dowiemy się, bo organ stanowiący w praktyce chce być blisko organu wykonawczego, w praktyce bardziej interesuje się organem wykonawczym, jest zachłyśnięty jego możliwościami i przez to gubi swoje kompetencje i możliwości.
Tekst opublikowałem 27 stycznia 2019 roku. To był wpis, który sprowokował w sumie ksiądz Adam Żygadło z parafii Królowej Jadwigi po tym, jak dość surowo na swoim profilu facebookowym ocenił Muzeum Ziemi Wschowskiej. Uznałem wtedy, że skoro ksiądz ocenia świeckie instytucje, to ja wysłucham niedzielnych kazań, głoszonych we wschowskich parafiach i podzielę się swoimi spostrzeżeniami. Ale zanim do tego doszło, zacząłem od tego wpisu, bo też uznałem, że dobrze będzie, jeżeli krótko opiszę miejsce, z którego wyruszam w niedzielę, żeby tych kazań słuchać. Gdybym to doświadczenie (niedzielne kazania i moje do nich pięć groszy) miał podsumować, to chyba tylko tak, że na każdym poziomie życia takich małych miasteczek, jak Wschowa, czy to świeckich, czy religijnych, przewija się ten sam problem – że one się sprawdzają, odgrywają swoją rolę gdzieś tak do poziomu szkoły podstawowej. Potem trzeba już szukać samemu i takie miasteczka, jak Wschowa, nie mają już niczego do zaoferowania.
Fragment tekstu:
Chrześcijaństwo bierze swój początek wraz z pojawieniem się Jezusa. Każdy o tym wie. Jego nauczanie spisane jest w czterech ewangeliach. To, czego nauczał Jezus jest rewolucją, ewenementem w skali spisanej historii świata. Pozostałe księgi Nowego Testamentu, część Dziejów Apostolskich, wszystkie listy i apokalipsa Jana, to już element uspołeczniania nauk Jezusa, administrowania jego naukami, w pewnym sensie świadectwo kompromisów i kondycji człowieka wobec rewolucji, jaką proponował Jezus. Wyjątkiem byłby tutaj Paweł z Tarsu, ale to zupełnie osobny wątek. W chrześcijaństwie liczy się wspomniana rewolucja. Nie widzę jej nigdzie. Nie słyszałem o niej. Rewolucję zajęła jej forma uspołecznienia. Tym dzisiaj zajmuje się religia oraz szeroko pojęta sztuka.
Tekst opublikowałem 9 maja 2019 roku. Wydaje mi się, że z rozpędu. Od 9 dni nie pracowałem już wtedy w Zw.pl i uznałem, że coś z blogerskiego obowiązku warto napisać. Później mi to na szczęście przeszło. To znaczy ten obowiązek sobie odpuściłem i pisałem już (chyba), kiedy byłem czymś poruszony, a że był to rok dość szczególny, to też tych wpisów powstało trochę. To był jeszcze czas, kiedy Zdzisław Mazur pojawiał się na sesjach – powiatowych i miejskich i od czasu do czasu zabierał głos. Potem z tego zrezygnował – a jego rezygnacja z tej aktywności dość trafnie odzwierciedla nastroje mieszkańców w tym małym, depresyjnym miasteczku. Był to też czas, kiedy radnego Przemysława Glińskiego znałem bardziej z zawodowego obowiązku niż prywatnie. Od kiedy nagrywamy program ,,Rozmowy o Wschowie”, te relacje uległy zmianie.
Fragment tekstu:
Na koniec warto jeszcze przypomnieć, że mieszkaniec Wschowy Zdzisław Mazur, kiedy prosił radnych o to, by się zastanowili nad udostępnieniem kontaktów do siebie, otrzymał dwie wizytówki. Od radnego Mariana Kulusa i wicestarosty – Waldemara Starosty.
Nie wiem, o czym dokładnie panowie myśleli, kiedy wręczali te wizytówki. Że Mazur jest na emeryturze, więc może zająć się ich kolportażem? Że jak ma tyle wolnego czasu, jeździ rowerem po całym powiecie, to przy okazji powrzuca te wizytówki do skrzynek? Czy sam z siebie zwoła spotkanie we wszystkich miejscowości w powiecie i zorganizuje publicznie czytanie zawartości tych dwóch wizytówek? I czy myśleli wtedy, że te dwie wizytówki wystarczą na 40-tysięczny powiat? Trudno tak ad hoc odpowiedzieć na te i inne rodzące się pytania.
Tekst opublikowany 5 grudnia 2019 roku. Nie pojechałbym do Lginia, gdyby nie fakt, że jeden z mieszkańców z Lginia zaprosił mnie tam. Nie wiem, czy to prawda, bo tego nie weryfikowałem, ale przekonywano mnie, że mieszkańcy nie chcą nikogo innego, pomimo tego, że nie miałem do zaoferowania ani kamery, która mogła zarejestrować to spotkanie, ani nie stały za mną żadne lokalne media. To oczywiście połechtało moją próżność i ostatecznie pojawiłem się na tym spotkaniu. Tuż przed rozmową przedstawicieli Urzędu z mieszkańcami Lginia, natknąłem się na tych pierwszych. A dokładnie na osobę, z którą do tej pory miałem – tak myślę – dość dobre relacje. Nie będę wchodził w szczegóły, ale okazało się, że z jakichś powodów stoi już między nami mur. I miałem takie wrażenie, że to mur, który powstał z tekstów, publikowanych tutaj, na fb i na wschowa.news. Cóż, taki mur jest chyba mocniejszy niż ten berliński.
Fragment tekstu:
W poprzedniej kadencji, kiedy podejmowano rozmowy na temat likwidacji szkół (ufiliowania, bo była mowa właściwie o filiach) – argument był jeden – ekonomia. W tej kadencji, jak można było usłyszeć na spotkaniu, argumenty są dwa – ekonomiczny i społeczny. Innymi słowy mówi się, że oczywiście są finanse gminy, które nie stoją najlepiej, ale jednocześnie nie zapomina się o mieszkańcach, kiedy myśli się o budżecie gminy. Niestety za tą, powiedzmy, ambitną zasłoną, nie kryją się żadne konkrety. Na koniec pozostaje tylko i wyłącznie ekonomia. I to moim zdaniem trzeci błąd – taki, że obecna władza nie wypracowała takich argumentów, które różniłyby się czymkolwiek od argumentacji poprzedników.
Tekst opublikowany 31 stycznia 2019 roku. Rzecz dotyczy wpływu komentarzy na lokalnych portalach (w tym wypadku na Zw.pl) i ich oddziaływaniu na lokalne władze. Często powtarzam, że przecenia się role komentarzy. Pracując przez osiem lat w lokalnych mediach, wiem, że nie są one ani głosem społeczeństwa, ani nawet ich części. Co nie zmienia faktu, że z jakichś powodów mają one wpływ na lokalnych polityków. Najlepszym komentarzem do tego zjawiska niech będzie jeden z ostatnich newsów, jaki pojawił się na facebookowym profilu miesięcznika ,,Press”. Otóż w nowej wersji serwisu tygodnikpowszechny.pl – czytamy tam – internauci nie będą mogli już komentować artykułów. Po analizie 33 tysięcy komentarzy, autorzy serwisu zauważyli, że połowa z tych komentarzy należy do 12 użytkowników, a za 12 tysięcy komentarzy odpowiada (jak Państwo myślicie? Ilu?) – 6 autorów. Niech to będzie i mój komentarz do tej psychozy, jaką sobie tworzą lokalni politycy na bazie wszelkiej maści komentarzy w sieci.
Fragment tekstu:
Co zatem można? Można to, o czym mówi burmistrz, czyli rozmawiać ze wszystkimi. Mieć jakiś rozsądny pomysł i rozmawiać, szukać kompromisu z każdą ze stron tego widowiska, troszczyć się o dzieci. To można. Nie można jednak w tych czasach oczekiwać, że nie będzie wojny w komentarzach i emocjonalnych reakcji czytelników na lokalnych portalach. Wojna będzie, bo to nie jest Cecyliada, czy festiwal piosenki patriotycznej w wykonaniu przedszkolaków, gdzie komentarzy nie ma wcale lub pojawiają się rzadko. To nawet nie są wybory samorządowe, bo dla większości czytelników lokalnych portali to nie są emocje, które wywołują dylemat typu być, albo nie być. To coś więcej. To wojna, bo bezpośrednio dotyczy setek osób w tej gminie. Kto ma odwagę wziąć w niej udział?
Tekst opublikowany 7 marca 2019 roku. Kolejny koszmarnie długi tytuł. Pomijając fakt, że Dżem na Dniach Wschowy zrobił furorę, a mieszkańcy i przyjezdni się dobrze bawili i chyba uznano, że Dni Wschowy wyjątkowo udane, rodzi się we mnie przeczucie, że mamy we Wschowie do czynienia z konserwatywnym burmistrzem, co z kolejnymi miesiącami przerodzi się w pewność, że burmistrz reprezentuje skrajny konserwatyzm. To w sumie nic takiego. Jedni są konserwatywni, inni liberalni, a jeszcze inni lewicowi. Tym bardziej to nic takiego, kiedy sobie myślę, że właśnie Wschowa jest taka – skrajnie konserwatywna (jak większość tego rodzaju miasteczek) a przy tym depresyjna. Zatem – jakby nie patrzeć – nic lepszego nie mogło się temu miasteczku trafić.
Fragment tekstu:
Mam tylko taki mały problem, że widziałem na zdjęciach zespół do organizacji Dni Wschowy. Był to zespół, który składał się z dyrektorów instytucji kultury, był komendant Straży Miejskiej, pracownicy Urzędu – znane postacie życia samorządowego. Był również wśród nich burmistrz – powiedziałbym, najważniejszy, ale i nowa postać. Gdyby to uprościć, można by powiedzieć, że na zdjęciach widziałem osoby, po których mniej więcej wiadomo, czego się spodziewać (w pozytywnym tego słowa znaczeniu, które przez lata przyzwyczaiły mieszkańców do jakiejś wizji miasta) i nową osobę, po której jeszcze nie wiadomo, czego się spodziewać (w tym pozytywnym znaczeniu, bo jakiś kierunek przecież zmian został nakreślony w trakcie kampanii wyborczej). I tak tylko się zastanawiam, kto zaproponował zespół Dżem na Dni Wschowy? Czy propozycja wyszła od doświadczonych samorządowców, czy od samorządowca, który życie samorządu dopiero poznaje? I czy był ktoś, kto zaproponował Pearl Jam (w sensie, rozumiesz drogi czytelniku, czy nie bardzo?)?
https://rklanblog.wordpress.com/