Niedzielny wieczór wyborczy potwierdził, że od 2005 roku w Polsce liczą się dwie partie – PiS i PO. I poza nimi nie ma żadnej znaczącej siły politycznej poza jedną, która zmienia twarz z Andrzeja Leppera na Janusza Palikota, z Janusza Palikota na Pawła Kukiza, a z Pawła Kukiza na Szymona Hołownię i Krzysztofa Bosaka. To twarz, którą chyba słusznie profesor Jerzy Flis nazywa Tymczasowym Ugrupowaniem Protestu.
I jeżeli jeszcze w wyborach parlamentarnych mandaty zdobywają takie ugrupowania, jak PSL, czy Lewica, to jednak w wyborach prezydenckich widać (przynajmniej tych z 2015 i 2020), że ich wyborcy chętniej identyfikują się z tymi, którzy podważają dominację PO i PiS w polskiej polityce. Dlatego też ani Krzysztof Bosak nie jest trzecią siłą, jak mówił w niedzielny wieczór wyborczy, ani tym bardziej Szymon Hołownia. Obaj reprezentują w wyborach prezydenckich ten sam model protestu, który przez każdego z nich jest trochę inaczej definiowany. Jednak wciąż ten protest wobec dwóch głównych sił politycznych w Polsce jest zbyt słaby, by naruszyć status quo. Myślę, że każdy kto się temu przygląda, potwierdzi, że pomimo ogromnych emocji, jakie w ostatnich latach wywołują wybory, to jednak w Polsce sytuacja polityczna jest w miarę przewidywalna. A to by nawet znaczyło, że polska demokracja okrzepła na tym polu i dojrzała.
Od 2005 roku do 2 tury wyborów prezydenckich wchodzą kandydaci PiS i PO. Jak na razie wynik tych potyczek, to 2:1 dla PiS.
Tak było wcześniej
Zdarzało się, że pojawiali się kandydaci, którzy nieoczekiwanie w I turze zyskiwali naprawdę niezłe poparcie społeczne. W 2005 – Andrzej Lepper miał 15 procent poparcia i zyskał 3 wynik, podobnie, jak dzisiaj Szymon Hołownia. W 2010 roku na chwilę wszystko wróciło do normy i na 3 miejscu uplasował się Grzegorz Napieralski, związany wtedy z SLD, zyskując 13 procent głosów. Czwarty w kolejności kandydat zdobył wtedy ledwie 2,48 procent poparcia.
Jednak od tamtego czasu coraz bardziej polaryzowały się elektoraty. Za sprawą Janusza Palikota w Sejmie pojawiła się partia tak zwanego protestu, a już w 2015 podczas wyborów prezydenckich 3 miejsce zajął Paweł Kukiz z 20 procentami poparcia. Za Pawłem Kukizem kolejny kandydat miał raptem 3,26 procent poparcia. Warto dodać, że jak na tamte wybory lepszym wynikiem od Roberta Biedronia może się pochwalić Magdalena Ogórek.
Stąd w mojej ocenie są właściwie trzy siły w polskiej polityce. PO, PiS i Tymczasowe Ugrupowanie Protestu, które w wyborach do Sejmu często głosuje na pomniejsze ugrupowania takie, jak Lewica, PSL, czy obecna Konfederacja. Jednak moim zdaniem ich znaczenie na poziomie ogólnopolskim jest zerowe. Pewnie przestałyby istnieć, gdyby nie fakt, że otrzymują jeszcze poparcie na poziomie województw, powiatów i gmin. Co do trzeciej siły, czyli grupy protestu – marzy jej się przełamanie dominacji dwóch partii, ale do tej pory nikomu się to nie udało i nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższych latach coś się tutaj zmieniło.
Kto wygra?
Kto wygra II turę 12 lipca? Nie będę oryginalny jeżeli powiem, że wszystko zależy od elektoratu, który postawił w I turze na kandydatów protestu. Od tego, jak bardzo są oni związani z tą ideą, zależy wynik w II turze. Jeżeli protest jest dla nich najważniejszy, to pewnie wygra obecny prezydent, jeżeli jednak będą w stanie przełknąć porażkę i postawić na jednego z kandydatów, wobec których w I turze protestowali, to – patrząc na wynik Szymona Hołowni – szansę ma kandydat PO. Pojedynek na pewno będzie wyrównany do samego końca.
Wątek lokalny, czyli wygrana Andrzeja Dudy w powiecie wschowskim
Znaczenie PiS w powiecie wschowskim, widoczne w ostatnich wyborach do Sejmu, czy Europarlamentu, potwierdziły wyniki I tury prezydenckiej. W Szlichtyngowej dzieje się tak już od dłuższego czasu. W Sławie i Wschowie bodajże od kilku lat. Dlaczego w Sławie – nie wiem. Dlaczego we Wschowie – myślę, że z tych samych powodów, co w całej Polsce. PiS jest partią, która w odróżnieniu od poprzedników pochyliła się nad Polską prowincjonalną, nad tą częścią Polski, która dostała mocno po łapach po 1989 roku. Zdaję sobie sprawę, że zaraz podniosą się głosy – że przecież Konstytucja, wolne sądy, samorządy w opałach itp., itd. Owszem te głosy się może pojawią, ale jak widać są w mniejszości. Można mieć wśród znajomych na facebooku tylko tych, którzy głosują na PO, ale to nie znaczy, że wybory wygra PO. To tylko znaczy, że zamknęliśmy się w swojej bańce i nie rozumiemy rzeczywistości. A rzeczywistość jest taka, że tutaj wygrywa PiS. I tego póki co też nikt nie zmieni. Na pewno nie PO. A już na pewno nie we Wschowie.
__
https://rklanblog.wordpress.com/