W artykule ,,Wschowskie NGO, czyli mniej nigdy nie znaczyło więcej” zaproponowaliśmy Państwu, Czytelnikom, abyście spróbowali opisać swoje dobre doświadczenia ze stowarzyszeniami i klubami sportowymi. Cieszy nas, że ta propozycja spotkała się z Waszym zainteresowaniem. Mamy pierwszą wypowiedź. Zapraszamy do lektury i zachęcamy do dzielenia się z nami i mieszkańcami gminy Waszymi doświadczeniami.
To ja się podzielę swoją pierwszą refleksją na temat stowarzyszeń. Od lat oboje z mężem pracujemy poza Wschową i jakoś sobie radziliśmy łącząc ten fakt z wychowaniem córki. Największe wyzwanie pojawiło się z chwilą rozpoczęcia nauki w szkole podstawowej, gdyż tutaj dziecko nie miało regularnych zajęć do godz. 15:00 tylko bardzo różnie, a najczęściej do godz. 13:00.
Zbawieniem dla nas okazał się klub sportowy ZAHIR, który wyłonił się z klubu KORONA. Patrzyłam z niedowierzaniem na Pana Szwarca, kiedy przedstawiał nam, rodzicom projekt założenia specjalnie pod ten klub – dzieci grających w siatkówkę – stowarzyszenia. Twierdził, że będzie dobrze, że on będzie pisał wnioski o dofinansowania, do tego dojdą składki członkowskie, poszukamy sponsorów, rodzice obiecywali pomoc i damy radę. Zespół przetrwa, dzieci będą mogły trenować.
Treningi odbywały się 3 razy w tygodniu. Córka zadowolona, my również. Dziecko miało zapewniony ruch, uczyło się dyscypliny, współzawodnictwa, działania w grupie, bo to sport zespołowy przecież. Jestem wdzięczna Panu Jarkowi Szwarcowi. On podchodził do tematu z pasją, a my w małej Wschowie znaleźliśmy zajęcie dla córki, która nie chciała ani do mażoretek, scholi, harcerzy czy szkoły muzycznej. Większość klubów sportowych działa na tej zasadzie. Piszą wnioski o dofinansowania i szukają sponsorów.
Na zawody często sami zawoziliśmy nasze dzieci, wymieniając się z innymi rodzicami. Były letnie obozy sportowe, były wyjazdy na dalsze zawody, np. do Krakowa. Dzieciaki były podekscytowane i szczęśliwe. Po szóstej klasie nie było możliwości kontynuowania treningów we Wschowie, można było posyłać dziecko do Szlichtyngowej – Pan Szwarc i w tym temacie wszystkich wspierał, ale my spasowaliśmy, licząc na zajęcia z siatkówki w gimnazjum. Ale to już nie było to, co w klubie sportowym, to była raczej zabawa a nie prawdziwy sport. Forma z roku na rok spadała.
Trzeba być pasjonatem aby prowadzić klub sportowy. Bardzo szanuję pracę takich pasjonatów. Małgosia Wojnarowska napisała o tzw. „dziurze”, czyli o tym miejscu, gdzie jest problem a Państwo albo Samorząd nie potrafi tematu „ogarnąć”.
Dla pracujących rodziców takie kluby sportowe to wybawienie. Dla dzieci sposób na zdobywanie nowych umiejętności, na rozwój, na integrację. Jeśli społeczeństwo Wschowy chce zatrzymać tutaj ludzi młodych, to musi stworzyć ofertę na spędzanie czasu dla dzieci i młodzieży. Dla pracujących rodziców, szkoła kończąca zajęcia o godzinie 13:00, podczas gdy rodzice wracają z pracy późnym popołudniem, to jest problem. Szkoda, że tak mało osób z rady zabrało głos w tej sprawie. Wiem, że działa też klub Amazonek, stowarzyszenia wspierające osoby niepełnosprawne i wiele, wiele innych, których działania są w moich oczach bardzo cenne, ale może o nich napisze ktoś, kto z ich pomocy skorzystał?
Magda
Dziękuję bardzo za miłe słowa o naszym klubie 😁
Należy wam się !