Odwołanie burmistrza wydaje się pozornie niepotrzebną nikomu awanturą, stratą pieniędzy, hucpą i kpiną z wyborców, bo przecież najczęściej referenda lokalne, dotyczące odwołania burmistrza, kończą się porażką ze względu na słabą frekwencję. Wschowa przeżyła taką sytuację w poprzedniej kadencji. Tym bardziej myślenie dzisiaj o referendum wydaje się niepoważne i z daleka pachnie awanturnictwem.
A pomimo tego coraz częściej pojawiają się głosy, że burmistrza należy odwołać. Nie, nie są to tylko anonimowe komentarze na stronach lokalnych mediów, których jest pełno na Elce i zw.pl. Dzisiaj wypowiadają się na ten temat osoby z imienia i nazwiska w żaden sposób nie związane i niepełniące jakichś ważnych funkcji w mieście. Zwykli mieszkańcy o tym mówią, powołując się na tę nieudaną próbę odwołania pani burmistrz Danuty Patalas. Mówią oni, że przyczyny tamtejszego referendum są nieporównywalne z tym, co dzieje się dzisiaj.
A co się dzieje dzisiaj? Jeszcze będzie czas o tym napisać, na razie zaznaczmy, że ten temat wraca, jak bumerang. Już nie tylko w anonimowych wpisach, ale również w publicznych wypowiedziach, powszechnie dostępnych. Do mnie samego docierają głosy, że w przypadku obecnego burmistrza, referendum najprawdopodobniej by się udało. I nie są to odosobnione głosy, chociaż – żeby być tutaj w miarę rzetelnym – nie są też ich setki. Nie będę też ukrywał, że docierają do mnie opinie konkretnych osób na tyle rozczarowanych polityką obecnego burmistrza, że są w stanie zaryzykować tezę, że jest gorzej niż za czasów byłego wiceburmistrza.
Czy zatem dzisiejsze głosy na temat odwołania burmistrza są awanturnictwem, hucpą, smarkaterią itp.? Myślę, że to zależy od osoby, która wypowiada się na ten temat. Trudno tak wszystkich wrzucić do jednego worka. Na co innego jednak chciałbym zwrócić uwagę i poniekąd zaproponować czytelnikom tego bloga trochę inny sposób myślenia o referendum.
Na przykład w Sejmie podejmuje się próby głosowania nad wotum nieufności wobec poszczególnych ministrów, czy też wobec rządu. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że tego rodzaju wnioski składa opozycja. Zawsze wiadomo (chociaż zdarzały się wyjątki, albo jeden wyjątek, nie pamiętam teraz, sprawdzę to przy okazji innego wpisu), że tego rodzaju inicjatywa jest z góry skazana na niepowodzenie. Ale dzięki temu, przed takim głosowaniem, na sali sejmowej toczy się debata, w której opozycja ma szansę uzasadnić swoją decyzję, a potem długo i namiętnie spierać się z rządzącymi o to, kto ma rację w tym sporze. Jest to również okazja dla Polaków, zainteresowanych ogólnopolską polityką, wysłuchania rozmaitych głosów za i przeciw odwołaniu tego lub innego ministra, tego lub innego rządu. Na koniec i tak w 99 procentach dla wszystkich jest pewne, jaki będzie końcowy wynik głosowania, a jednak często korzysta się z tego narzędzia. Czasami jest to wręcz jedyna okazja, żeby mocno się pospierać ze sobą. Sam fakt, że wynik głosowania jest z góry przesądzony, nikogo nie odstrasza przed złożeniem wniosku o wotum nieufności.
Stąd też moje przeświadczenie, że warto rozmawiać o tym, czy odwołanie burmistrza jest możliwe. Uznałem nawet, że koniecznie stworzę zakładkę na blogu, zatytułowaną referendum lub odwołanie burmistrza – pomyślę jeszcze. Raz w tygodniu na pewno przejrzę tzw. Internety i odnotuję, gdzie i w jakim miejscu mówi się o referendum. A także, jeżeli będą nadal do mnie docierały głosy w tej sprawie, będę je systematycznie zamieszczał.
Na koniec – zdaję sobie sprawę, że przykłady sejmowe, które podałem wcześniej, nie kosztują podatnika, tyle, ile referendum lokalne. Zgoda. Z kolei odwołanie na przykład starosty nie jest już tak kosztowne. Wystarczy wniosek i głosowanie podczas sesji rady jakiegokolwiek powiatu i jeżeli wnioskodawcy mają większość, to starosta traci stołek. Tak na przykład zdarzyło się nie tak dawno w Górze. Czy ktoś odwołanie starosty nazwałby hucpą, awanturnictwem? Pewnie tak, zawsze się ktoś taki znajdzie, ale nie będzie to już awanturnictwo w tej mierze, co próba odwołania burmistrza, wystarczy, że starosta straci większość w radzie i wszystko jest możliwe. Takie są zasady. Podobne są w przypadku burmistrza, z tą różnicą, ze obwarowane są większą liczbą warunków, które muszą zaistnieć, aby pozbawić burmistrza tej funkcji.
Nie nawołuję więc do referendum. Broń Boże. Proponuję rozmowę na ten temat. W końcu – mam takie wrażenie – dość szybko rośnie liczba osób, zniechęconych i rozczarowanych nowym burmistrzem. Czy to przypadek, złośliwość losu, czy jakiś inny chochlik? Trudno powiedzieć. Może w trakcie, jak będę dodawał kolejne artykuły na ten temat, coś się na tym blogu wyklaruje w tej sprawie i będzie przynajmniej jasność, czy osoby, które coraz głośniej podnoszą wątek odwołania burmistrza, awanturują się jedynie, czy też stoją za tym racjonalne przesłanki.
Redakcja nie odpowiada za przedstawione w tekście opinie i stwierdzenia, które stanowią wyraz osobistej wiedzy i poglądów autora. Felietony, opinie, polemiki itp. przyjmujemy pod adresem kontakt@wschowa.news
Moim zdaniem na razie jest za wcześnie żeby mówić o referendum , poczekał bym jeszcze jakiś czas i wtedy można zacząć rozmowę z burmistrzem dlaczego tak wygląda jego praca a później myśleć o referendum . Referendum które było we Wschowie było nie przemyślane najpierw trzeba porozmawiać z burmistrzem później myśleć o referendum